RADA ETYKI MEDIÓW (REM)

Tytuł niniejszej publikacji skłania do szybkiego przejścia ad rem. Opublikowana w październikowym ,,Hodowcy ,….” opinia Magdaleny Bajer -przewodniczącej Rady Etyki Mediów przyznająca wprawdzie nierzetelność autorskiego programu Pani Elżbiety Jaworowicz, to jednocześnie stosując ekwilibrystykę słowną stwierdza, (cytuję) że

zabieg polegający na zaproszeniu do programu osób, które uznaje się za autorytety w celu pozyskania opinii o zachowaniach oskarżonego Zarządu Związku poprzez porównanie i poszukiwanie analogii ze zdarzeniami, które miały miejsce w związkach przez te osoby reprezentowane jest niedopuszczalną manipulacją, zatem ponownym naruszeniem ZASADY PRAWDY- co znaczy, że dziennikarze /-/ dokładają wszelkich starań, aby bez zniekształceń relacjonować fakty w ich właściwym kontekście”.

Nie rozumiem funkcji jaką spełnia w tym zdaniu użycie tajemniczego /-/. Z jednej strony mowa o manipulacji, a z drugiej akcentowana troska dziennikarzy o rzetelność w przekazie informacji. Pomieszanie z poplątaniem. Brak ponadto jakiejkolwiek informacji o konsekwencjach z tytułu dokonanej manipulacji. Równe prawa nie polegają na tym, że zaprasza się do telewizji osobę o poglądach odmiennych od poprawności politycznej po to, aby ją publicznie zlinczować. Na taką sytuację mógł być narażony Prezydent Jan Kawaler. Największym wówczas pałkarzem jest najczęściej w takich sytuacjach dziennikarz prowadzący program. W działaniach Rady Etyki Mediów absurdalnych, tajemniczych czy wręcz pozorowanych działań można dopatrzyć się w wielu przypadkach. Reakcją na sposób funkcjonowania REM było wystąpienie 17.X. br. z jej składu dwóch członków Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy (Teresy Bochwic i Tomasza Bieszczad). Powód? , cytuję: „ Jeśli już Rada formułuje negatywne stanowisko pod adresem mediów z tzw. głównego nurtu, chodzi zazwyczaj o drobne uchybienia, a krytyka jest oględna. Można odnieść wrażenie, że REM nie chce zadzierać z gigantami rynku, za to chętnie porywa się na media opozycyjne i niszowe (bo to nic nie kosztuje). Również w łonie samej Rady źle funkcjonuje system ustalania wspólnego stanowiska REM. Wyrażane w mailach lub na zebraniach stanowiska i opinie, niezgodne z linią obraną przez Zarząd, nie były brane pod uwagę i nie miały szans, by stać się elementem choćby wewnętrznej dyskusji”. To wyjaśnia niemalże wszystko. Ukształtował się krąg wzajemnej adoracji, który REM stara się cementować. W listopadzie br. skończyła się obecna kadencja Rady Etyki Mediów. Nie wierzę, aby nowo powołana REM zmieniła swój sposób funkcjonowania. Wiele instytucji dzisiaj funkcjonujących nie spełnia swych podstawowych zadań zawartych w ich nazwie. Zamiast etyki jest tylko etykieta. Zamiast sprawiedliwości jest krzycząca niesprawiedliwość. Zamiast kontroli skarbowej jest panosząca się szara strefa. Zamiast działań antykorupcyjnych jest zadziwiająca je tolerancja, – wręcz akceptacja. Przykładów można by mnożyć. Wobec takiego stanu rzeczy uczciwy, prawomyślny obywatel jest bezradny. Stworzono natomiast szerokie pole do uaktywnienia się różnego rodzaju elementów przestępczych, destrukcyjnych, anarchizujących i demoralizujących.

Szkoda, że PZHGP zrezygnował z dochodzenia naruszenia dobrego imienia poprzez wejście na drogę sądową. W ten oto sposób stwarzamy dodatkowo swobodną przestrzeń dla kolejnego medialnego bajeru i pozorowanej działalności Rady Etyki Mediów, być może nadal pod przewodnictwem Pani Magdaleny Bajer. Na temat programu autorskiego Pani Elżbiety Jaworowicz oraz naszych mediów wypowiedziałem się tekstem zatytułowanym „ Sprawa dla reportera ?” w numerze 11/2009 „Hodowcy….” . Przez ten miniony rok agresja, zakłamanie i manipulowanie faktami wcale nie zelżały, a wręcz się spotęgowały.

Dzisiaj zakończę słowami Pani Elżbiety Królikowskiej- Avis: „ Co mnie jednak naprawdę dziwi,(w Polsce przyp. T.W.) patrząc z perspektywy Londynu, to fakt, że są jeszcze telewidzowie i czytelnicy gazet, którzy w te skompromitowane numery wierzą. W kiepskie sztuczki jak z cyrku, z którego dawno ulotniła się magia, a zostały tylko zdychająca foka, zreumatyzowana akrobatka i wiecznie pijany clown. Skąd chce się uciekać, gdzie pieprz rośnie, do realu, gdzie wciąż istnieje szansa na Polskę demokratyczną i egalitaryzm, który jest dobrem dostępnym dla wszystkich. Oraz na to, aby nikt już nie robił nam wody z mózgu, zresztą gazowanej, ze starego PRL-owskiego saturatora”.